Dzisiaj przychodzę do Was z tematem jakim są kule nawadniające do donic czy nawet w grunt dla roślin, które potrzebują jednak wilgotniejszego podłoża. Z racji tego , że spore upały, mogą wystąpić, gleba w doniczkach szybciej wysycha. Gdy wieje suchy wiaterek, również ziemia wysycha.
Kiedyś kwiatów w donicach miałam sporo, ale i zajmowały mi też sporo miejsca i czasu , żeby właśnie je podlewać. Z biegiem lat zrezygnowałam z wielu donic. Dzisiaj mam tylko dwie hortensje w donicach i jednoroczne supertunie sztuk kilka przed wejściem do domu. Podlewanie całego ogrodu nie potrzebne, w tym jak i w zeszłym roku pogoda dopisywała. Bieganie z konewką nie należy do moich ulubionych zajęć, z tegoż powodu, że mój kręgosłup już nie taki, jaki powinien być , ograniczam takie właśnie doniczkowe zachciewajki. Podlewam tylko te rośliny, które tej wody najwięcej potrzebują, czyli hortensje, języczkę, zawilce i hibiskus bagienny. Po jednym dniu upału widać, że już tej wody potrzebują.
Gdy panują upały doniczki podlewałam czasem i dwa razy dziennie...dzisiaj kiedy mam dodatkowo kule nawadniające, ograniczam. Gleba jest wilgotna od rana do wieczora...
Widać jak woda z kuli schodzi, i to mnie upewnia, że ona działa.
Rzućcie na nie okiem.
Nawet i jako dekoracja świetnie się sprawdzają...i podczas urlopu. Już niedługo będzie okazja kolejny raz przetestować ☺️ bo działa 😂☺️
Słow jeszcze kilka o tym wynalazku 😁
Działanie kul nawadniających to czysta fizyka. W przesychającym podłożu pojawiają się szczeliny wypełnione powietrzem. Bąbelki powietrza z ziemi, przez szyjkę przedostają się do wnętrza kuli i jako lżejsze od wody, unoszą się do góry. W ten sposób woda jest wypychana z kuli i nawadnia podłoże, w którym znikają wypełnione powietrzem przestrzenie. Kolejna porcja wody uwolni się, gdy gleba ponownie przeschnie.
Kule są idealne do kwiatów doniczkowych, domowych więc serdecznie polecam.
W domu mam tzw. anginkę, już dosyć potężny krzaczek, zakrywający prawie całe moje okno kuchenne. Czasami jestem tak zabiegana obowiązkami , że zapominam bidula podlać ...więc moja anginka takową kule dostała...od razu czuje się lepiej i ja też. Teraz wiem , że nie muszę już myśleć o podlewaniu. Podlewa się samo. Dla mnie super patent.
Twój koszyk jest pusty dostępne są TUTAJ
Chętnych zapraszam
👉 TUTAJ
☺️☺️☺️
Pozdrowionka.🙋🙋🙋
WOW! Nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje i jak to działa. Dzięki za cynk <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu :)
Dzięki. Polecam.
UsuńNie mogę dostać się na Twojego bloga . Pokazuje mi , że witryna nieosiągalna lub zmieniony adres.
UsuńCześć! Super, że dzielisz się tym doświadczeniem z kulami nawadniającymi! Rzeczywiście, w takie upały to prawdziwe wybawienie. Zgadzam się, że bieganie z konewką to czasami niezły wyczyn, zwłaszcza przy kręgosłupie. Nie stosowałam jeszcze takich kul, ale chyba czas najwyższy :) pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie. Dzięki za odwiedzinki.
Usuń