listopada 24, 2021

Powrót do przeszłości. cz. II.

Powrót do przeszłości. cz. II.

 Cześć...  od pewnego czasu kontynuuje wspomnienia. To ten czas, a może pogoda za oknem sprawia, że cofam się w pozytywnym słowa znaczeniu. Cofam do przeszłości. Nie wiem czy wspominałam, wraz z mężem rok rocznie w jedno święto lubimy powspominać cały stary rok, jeszcze w starym roku. A więc ma to miejsce w Sylwestra. Właśnie. Kto z Was lubi robić takie podsumowania nie tylko ogrodowe ale i z całości.??? Hihu. Nie wiem jak to inaczej nazwać. Ja tak lubię i z roku na rok robi się to coraz bardziej fascynujące.. Na takie podsumowanie roku ogrodniczego oczywiście zapraszam w przyszłym roku...

A teraz ciąg dalszy naszych poczynań. Ileż to się zmieniło w ostatnich latach. Aż jak sama mówię, aż niemożliwe, że aż tak. Ile to się wydarzyło, tych dobrych i tych złych, mam na myśli, rośliny, kwiaty, które wypadły przez te lata. Mówimy cały czas teraz o ogrodowych sprawach...

Był Kórnik, pustkowie. Hihi. Pojawił się trójkąt bo tak zapasowało, kamienie i sumaki... Potem była stara odmiana róży białej, którą zaczęła łapać rdza... Naczytałam o odmianie okrywowej. The feiry... I białą róże zamieniliśmy na różowe, okrywowe. I jedna jest inna, taka tricolor.odmiana okrywowa, ale nazwy nie pamiętam. W tym jednym miejscu mamy wyłożoną agrowłókninę... Bo właśnie, bo korzenie sumaka... I jak się okazało, skutecznie. 4 dorosłe już okazy sumaków, octowców nie takie złe... FAkt, ich korzenie po naruszeniu jakiejkolwiek części, odrostu czy nawet, poruszenie korzeniem, sprawia, że sumak się budzi i za jakiś czas widać je znaczy odrost czy korzeń w innych miejscach... Gdyby teraz tak ruszyć to wszystko, uwierz jakies 3 czwarte ogrodu, mam zawalone korzeniami sumaków. Jednak jakoś te rośliny się dogadują. Czy konkurują o wodę? No nie... Szybciej zauważam zmianę koloru z braku wody u sumaków, nie u róż... A 5 sumak pod oknem kuchennym też nie wadzi... Róże, dereń, nieszczęsny padagrycznik dają sobie radę... Jak to wyglądało a wygląda dziś???


Teraz wszystko takie bio... Biokwiaty, bowarzywniak... Bioogród...tak. Ale teraz pytanie??? Czy kładąc agrowłókninę czy używając opon, to naprawdę jest takie szkodliwe??? Przecież kiedyś to było bardzo modne a dzisiaj Cię za to zlinczują... Przeciez to ogród ma być dla nas, my dla ogrodu... Nie na pokaz, żeby komuś się podobało... Bo przecież my tworzymy swoje własne Sangri La. Prawda??? Poruszyłam te sprawę.. Bo wielu z nas myśli, że stosując te rzeczy źle postępuje. Ja uważam inaczej... Bo stosuje sama takie sposoby, przede wszystkim dla zabezpieczenia chociażby krzewu przed skoszeniem... A same opony, nie wiem czy wiesz, produkuje się do wyrobu donic. One kosztują kupę kasy, a gdzie spalanie??? Te całe przetwórstwo??? To jest bio?? Legalne??? To już powinno dać do myślenia. Już nie są modne takie fajne dekoracje z opon... A przecież to było dla wielu ogrodników inspiracją... Gdzie się to podziało... No trudno... Trzeba się z tym ukrywać. Wychodzi na to.

Pokazałam kiedyś, pokaże i dzisiaj... Ogromna opona robiła za piaskownicę...ile to radości przyniosła dzieciakom.. Dzisiaj już nie robi za piaskownice, bo jak wiesz powstał domek dla dzieci...dzisiaj na miejscu opony rośnie dużo bylin, dużo różnych cebul kwiatów, hortensja wims red.. choina i mnóstwo kwiatów jednorocznych, które same się wysiewają... Kosmosy, dziewanny, naparstnice, dzwonki, orliki... Mnóstwo... Na tej przedłużonej rabacie kolorowo od wiosny do jesieni... Zimą niech ogród odpoczywa...


Wyżej kawałek z lewej... 

A poniżej kawałek pośrodku, gdzie wiosną króluje kalina i trochę tulipanów... Są tam moje dwie hortensje wims red z patyczków... Mnóstwo kwiatów jednorocznych...i lilii. 


Za tą rabatą znajduje się warzywniak... Ogrodzony, bo wiadomo w lesie jak to jest... Zajce, kitajce hihi, sarenki... Jak to się mówi, lepiej być zabezpieczonym... 

I jak narazie nie mamy nieproszonych gości... Kiedyś tak, ale dzięki poznawaniu przede wszystkim sposobów naturalnych na pozbycie się właśnie, zwłaszcza podziemnych zwierząt nie stosuje nie wiadomo czego na gryzonie... Wystarczył czosnek jak się okazuje... A stosowałam sierść od psa, też pomaga, i turki, aksamitki również pomagają... I jak narazie od wielu lat nie ma z tym problemu... 

Tak jak kilka lat temu, raz użyłam chemii. Walka jednego roku z mszycą była ciężka. Bo tak jak kazali stosować oprysk, nie pomagało... Więc stwierdziłam, po co wydawać pieniądze, fakt to było kilkanaście złotych.. Przyglądając się starszym, doświadczonym osobom zaczęłam stosować ich wskazówki... Albo działasz naturalnie, albo wogóle...i ja tak robię.. Robię to nawet coraz rzadziej... Czyli praktycznie wogóle...Tak jak chciałam, tak jak chce żeby było... Naturalnie, tak jak w lesie. Od chemii można się uzależnić... Znaczy kwiaty.. I po co... To tak jak niektórzy z nas biorą tabletki na stałe.. W końcu i one przestają pomagać... 

Zakładając kolejną, już większą rabatę.. Właśnie to miałam na myśli... Ma być tutaj las.,busz. Moja ingerencja taka, że raz w roku posprzątać i raz kiedyś jakiegoś chwasta wyrwać... I tak się dzieje. A że dzikiego padagrycznika u nas w lesie wiele, ciężka z nim walka. Jednak go zminimalizowałam i nawet pomyliłam z rumiankiem.. Ot nawet nie wiem skąd się wziął... Wysoki, z dzikich odmian rumianek, i takie dzwonki, podobne do naparstnic... Z lasu??? Tak jak łubin... U mnie rosnąć nie chce a mama będąc na jagodach trafiła na pole łubinowe w lesie... Nosz piękne... 

A rabata wygląda tak... I nie specjalnie przygotowywałam ziemię pod uprawę.. Bo mam dostęp do obornika, kompost swój... Więc po co tej chemii stosować.??? Na wzrost? Możemy oszukać ludzi tym ze nie stosujemy chemii, oszukujemy siebie tak naprawdę. I po co nam to??? Oprysk w warzywniaku??? Chemią, bo mam stonkę!!! A rączki sie brzydzą pozbierać ręcznie???, zaproś ptaki do ogrodu, do warzywnika... Wypuść kury, kaczki.. Tyle sposobów. Uprawa pomidorów??? Ciężka... Nie, jednak ja je traktuje poważnie... Więc dbam naturalnie. Pokrzywą i deszczówką... Ot smak nie do podrobienia.. Bo wiem jak smakują owoce i warzywa z marketu... 



Była huśtawka, już jej nie ma... Wszystko ma swój czas. Z naturą nie wygramy. I jak widać w wielu ogrodach natura pokazuje właśnie, wynagradza nam to, że działamy zgodnie z kodeksem natury. Hihi. Że tak to nazwę, i to widzę, w waszych ogrodach wiele na plus. Wielki, ogromny plus...zmiany ogromne, takie zdrowie, życie na rabatach panuje i z roku na rok coraz gęściej, coraz większe, dorodniejsze, zdrowe. 

Jeden przykład podam... Znajomi, którzy kiedyś nie bardzo praktykowali bio... Dzisiaj ich już można ogród  nazwać ogrodem, przepięknie  wygląda, widać tętniące życie w nim, kolory, zdrowie, czuć energię... A jak sami oni się zmienili??? Młode małżeństwo... Jak natura może zdziałać cuda??? Oj może, i to bardzo. Sama się dziwię, pozytywnie, że Wow.. U mnie, nie wierzę... Bo jak wspomniałam, jeszcze czegoś brakuje, żeby było nasze prawdziwe Sangri La...

Ciąg dalszy nastąpi. 

Część 3 wkrótce o innych  zakamarkach ogrodu... 

Trzymaj się Ciepło. I dziękuję, że jesteś, za pozostawione słowo, komentarz... Lecę pa

listopada 17, 2021

Powrót do przeszłości.

Powrót do przeszłości.

Hejka... Ostatnio na blogach panuje moda na wspomnienia... To jest bardzo, bardzo fajne , zaskakujące i oszałamiające... Jak na przestrzeni kilku lat zmieniają się nasze ogrody?Niesamowite. A najlepiej jak jest od początku powspominane... Wow... Sama jestem w szoku jak przez te kilka lat zmieniło się w naszej głębi. To nie tylko zasługa męża, nas samych, ale własciwie  dzięki Wam, blogowym przyjaciołom. Ogrodowe wpisy, blogi, filmy, wasza wiedza ogrodnicza jaką się dzielicie, pokazujecie w wirtualnym świecie inspiruje do zmian, do działań, przemyśleń... I ot dzieje się sporo. Ogród nigdy nie będzie skończony, to niesamowita podróż ku nieznanemu. Hihi. Tak  naprawdę nie wiem co mi jeszcze szczeli do łba, czy mężowi do głowy i pojawi się w lesie. Hihi. Oj czasami głowa pełna a pomysłów, wizji na przyszły rok... Jednego dnia tak jednego tak... Kobieta zmienną jest to i w ogrodzie też co pora roku to inaczej. No tak. Hihi... Każdy z nas zaczynał przygodę z ogrodnictwem z innego poziomu... Jedni zaczynali totalnie od pustkowia, jedni już kupili gotowca jak ja to mówię... A jeszcze inni od czegoś innego. Każdy ogród ma swoją historię, każdy ogród ma swoją duszę... I gdzieś tam w głębi serca pomału odczuwam, że to jest prawie to 💓

Jednak nie do końca - moje Sangri La...

Czegoś niewielkiego mi brakuje ☺️ mimo iż cisza, las... I ja to odkrywam, krok po kroczku... Bo ja tworzę swój tu własny świat (z nimi, czyli z em, i dziećmi) 

Tak cofnąć się choć w ten sposób do przeszłości, zdjeciami. Aż buzia się cieszy... I można pisać i pisać...


Pod oknem kuchennym


Warzywniak i mała Nela

Tu teraz jest inaczej, jest taras. 




Ta brama była fajna... 

Tych horensji i juk już tam nie ma

Staw i okolica zmieniała się nie do poznania. 


Już nie samotna tawułka

Już sad nie tylko zielony


Już Nela nie taka mała.. Ale róż wciąż króluje 

I rzadko zdarzają się takie okazy 

To tylko kilka lat wstecz... Muszę cofnąć się jeszcze, jeszcze dalej... To się się znowu sama zdziwię. Więc będzie cz. 2 powrotu do przeszłości ☺️

A jak jest teraz... Znaczy było latem...W tych samych zakamarkach co wyżej na zdjęciach, prawie w tych samych, bo nie mogłam się zdecydować . ALE Z DRUGIEJ STRONY, KTO WIE JAK SIĘ W TEJ GŁĘBI ZNALAZŁAM, ZNA MOJĄ HISTORIĘ TEN WIE, ŻE TUTAJ BYŁ TYLKO DOM, MIEJSCE POD NIEDUŻY WARZYWNIAK I WYBIEG DLA KUR 💓💓💓


Pod oknem kuchennym



 i tu pod oknem kuchennym 


Tu różyczki... Biała, żółta i różowa... 


Te różyczkę uwielbiam... Pamiętam jak mąż tam kopał z małą Nelą... 

Po lewej stronie kwitły tu tylko Turki czyli aksamitki. 

Na wprost był tylko widok na las... 

Tu nie było nic

Tu był wybieg dla kur. 


Tu była samotna a już nie jest samotna tawułka

A tego to już wogóle w planach nie było... Jakoś się zrobiło. NIE TO ZROBIŁY ZLOTE RACZKI MOJEGO MĘŻA... No oprócz parasola i wypoczynku hihi... Ale stop... Zmieniło się i tutaj... Ale o tym w przyszłym roku. 


Brama i okolica... 

Leżaki w kierunku stawu... Gdzie dookoła ogrodzenia, drzewa i młode nasadzenia. 

Fajnie tak powspominać, jak to powstawało, skąd pomysł i wogóle...te i wiele innych w kolejnych postach. A tymczasem zachęcam to takich wspominek w swoich ogrodach i dzieleniem się tym... Najlepiej jakby to tak leżeć na leżaku latem i wtedy.... Ale szczerze to ja chyba raz poleżałam... To znaczy, że nie ich tam miejsce, trzeba zmienić. A i ogród zmienia się, rośnie, robi się buszem zarasta... Nie wiem czy to na plus... Ale serducho mi mówi, że taki dziki ogród właśnie pragnę mieć. Wy wiecie. 😚
Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia w przyszłości 🤣

listopada 10, 2021

Gorczyca i inne nasze sposoby na przeziębienie.

Gorczyca i inne nasze sposoby na przeziębienie.

Hejka, dzisiejszy wpis wcale tak daleko nie będzie odbiegał od ogrodowych spraw... 

Wpis rozpocznie  zdaniem ogrodnika Potschke

” Najkrótszą drogą do zdrowia jest droga do ogrodu ”’
A wy coś dodacie ???





A więc... Ja od siebie dodam najpierw czosnek 💪 właściwości czosnku już znasz. Ostatnio pisałam o tym i ostatnio też posadziliśmy w tym roku w innym składzie, parę setek główek czosnku. Tych, którzy prosili o czosnek proszę napisać do mnie na adres meilowy agatazinkiewicz602@gmail.com, ponieważ jest Was tyle zainteresowanych czosnkiem a ja nie pamiętam kto, ile chciał... Czas leci to ostatni dzwonek na sadzenie a staram się jak najszybciej wysyłać. 


Czosnek... Najlepszy antybiotyk w walce z wirusami.. Gdy jest potrzeba, nie ukrywam, zajadamy go więcej... Dlatego sadzimy go bardzo dużo i zajadamy dzień w dzień. Dzień w dzień. To już taka nie wiem tradycja, po prostu weszło to nam w nawyk. 

Do listy dodaje też gorczyce...Nasz nr. 2.
jejku pisaliście do mnie, pytaliście jak ją pić??? To mnie się gorąco się zrobiło. Szpital, nie wiem czy przepłukiwanie żołądka by coś dało. Ale gorczyca nie jest do picia... Gorczyca sproszkowana jest do moczenia nóg. A wystarczy już łyżeczka do wody i w gorącej wodzie moczymy nóżki... Ubieramy ciepłe skarpety po takim ostrym zabiegu i śpimy w nocy jak aniołki, jest nam wtedy gorąco oj jest.. . Dodam, że działanie gorczycy na stopy jest niesamowite, stópki są miękkie i czyściutkie. Taki sposób jest na przeziębienie lekkie, bez gorączki, nie gdy już choroba położyła do łóżka... Wtedy to już sięgnijmy porady lekarza. 


A teraz nius z ostatniej chwili... Nasza polska, sproszkowana gorczyca również nadaje się do moczenia nóg, jednak działanie jest słabsze. Kupiłam, będąc na zakupach nie skupiałam się na firmie, młotkiem obstukałam nie za długo, proszek jest, jest, ciut inny kolor i zapach... Działa, działa, noc spokojnie przespana. 


Bańki... Oj zdania są podzielone. Pierwsze bańki w życiu postawił mi mój mąż.... Pierwszy raz a ja się bałam czy mi skóry nie spoli...Nela krzyczy, jeju jaki ogień.. A ja nic nie widzę i zaciskam zęby ze strachu... Ale powiem Ci, rewelacja. Bańki stosuje nie tylko na przeziębienie ale na bóle pleców. Niesamowita ulga... Gorzej latem...Bo nie mam zamiaru się zakrywać nie wiadomo jak, żeby nie było widać kulek... Bo wygląda jakby kto mnie torturował na plecach... Haha. Kto stosuje ten wie co mam na myśli... Bańki u dzieci - tak stosujemy, ale plastikowe, bezpieczniejsze i tylko kilka sztuk. Dla dzieci to coś nowego, ale za to działają cuda... 





Jeżeli chodzi o bańki szklane, mój em podpala patyczek na którym jest wata nasiąknięta spirytusem, na chwilę ogień trafia do środka bańki...jak mnie zassie skórę, pojawia się dziwne, napinające uczucie. Przykryta kocem leżę jak wałek drzewa, no bo się ruszyć nie mogę. Hihi. A zabieg kończy się happy endem... Plecy nie bolą... A i działanie baniek już sami wiecie jakie jest... Wielu, co znam boi się baniek ogniowych... Dlatego nie stosują. Dopóki nie spróbują nie przekonają się o ich działaniu.
I proszę, moja krzywizna poniżej... Bańki wszędzie mam, ulga, ulga.. Gdzie wzięłam na swoją odpowiedzialność, bo pamiętać trza, nie wolno baniek na sercu i na kręgosłupie stawiać.... Pamiętaj o tym... Ja tego potrzebowałam... Zwłaszcza że ja po wypadku. 




Dalej mamy inhalacje nie tylko solą, majerankiem ale mowa o :Inhalacje igłami świerkowymi, inhalacje piwne. Mam tu na myśli naszą ukochaną, długo wyczekiwaną saune. Aktualnie przebywam na jednej z grup saunowych i powiem szczerze jestem przerażona co tam się dzieje. Aż nie chce się tam być. I wiecie co, zostaje przy swoim, wolę słuchać rad doświadczonych ludzi niż tylko teorii słuchać, gdzie pożary i sauny gotowce kupione za nie wiadomo jakie pieniądze. Ot takie moje zdanie...
Od kilku ładnych lat saunujemy się można tak powiedzieć... Kiedy tylko mamy na to ochotę.. Jakie działanie sauny??? Równie zdrowotne, wzmacniające i pielęgnujące... Warto korzystać... Sauna należy do ogrodu, więc ma wiele wspólnego z ogrodem, jest jego częścią. A z samymi kwiatami nie wyobrażam sobie ogrodu... Ogród musi mieć praktyczne zastosowanie. Nie tylko patrzeć, leżeć, siedzieć, ... Coś musi się w nim dziać, ma pachnieć np. wędzonką, maciejką, liliami i co wieczór, ma być słychać chlust wody, nie tylko w oczku ale w saunie i ten zapach piwa czy nawet igieł z sosny himalajskiej... O tak... Ma być gdzie biagać, bawić się, kopać, ma słychać dzieci, ich śmiech, radość... Takie działanie ma mieć ogród i wiele, wiele innych... Ale nie o tym dziś..
Myślę, że sauna to jedno z fajnych rozwiązań na przeziębienie.. Ale równie trzeba uważać.. Z gorączką nie wchodzimy nie korzystamy z sauny... Lepiej wybrać się do lekarza.





Kobietom w ciąży i małym dzieciom nie wolno korzystać z sauny ani stawiać baniek.
Kiedy byłam w drugiej ciąży, zazdrościłam mężowi... Ja korzystałam do pewnego czasu, siedząc w saunie na najniższym poziomie... Potem dla bezpieczeństwa nie korzystałam.

Za to juz takim maluszkom, spokojnie można smarować nóżki, plecki maściami miętowymi jak i smalcem najlepiej gęsim...To nasz nr. 4. Podawać  soki własnego wyrobu w bezpiecznych proporcjach, silne działanie mają syropy z aronii i czarnego, dlatego trzeba uważać. Nasz nr. 5

I to by było na tyle z naszej top listy, sprawdzonych metod na przeziębienie, podziębienie. Mówię tu o przeziębieniu. Nie będę się rozpisywać na temat tego jakie mamy czasy, zdania są podzielone, i proszę o komentarze dotyczące wpisu na blogu, nie opisywanie sytuacji na świcie i w Polsce. Szanujmy swoje zdania. 

I coś jeszcze na koniec. 

Pilnuj tego, wykorzystaj... Nie poddawaj się, właśnie, nie czekaj do wiosny 💪



I może już czas na przemyślenia ogrodowe 
 😊💪

Życzę zdrówka i ciepełka na nadchodzący co dla niektórych długi weekend przecież. 😊🌞🌞Papa

listopada 03, 2021

Warzywniak 2021.

Warzywniak 2021.

 Hejka, dzisiaj przychodzę z takim małym podsumowaniem, co działo się w warzywniaku od początku sezonu. Każdy, nowy sezon to nowe doświadczenie. Nigdy nie jest tak samo jak sezonu poprzedniego. Ogromny wpływ mają warunki pogodowe i zwierzęta, jeżeli takie wtargną do warzywniaka,a tego chyba nikt nie chce. Kiedyś nie sadziłam aksamitek między warzywami... I różne czteronogi buszowały, podjadały warzywa, korzenie warzyw i plony były bardzo słabe. Korzystałam ze sprawdzonych sposobów teścia i u nas się sprawdziło. Sierść psa wtykałam w dziury, ta zadziałała... A teraz to nie ma odpukać o czym mówić, od lat sadzimy czosnek, aksamitki w warzywniaku i odpukać mam spokój... Nawet turkuci nie ma, Uff. Muszę powiedzieć, że wiosną pod lasem je słychać, gody mają, niech sobie tam rozrabiają. W warzywniaku oprócz aksamitek czyli Turków czy śmierdzioszków jak na nie się mówi, sadze tez inne kwiaty, nasturcje, maciejke, i kosmos, siałam raz i mam istny kosmos w warzywniaku hihi.

Zapraszam na podsumowanie


Jak zapewnie wiecie czosnek mamy trochę inny niż nasz polski harnaś, miałam nawet posadzony dla porównania. I naprawdę różnica jest ogromna , ale zdecydowanie na surowo najlepszy antybiotyk na świecie, naturalne lekarstwo, naturalny dodatek dla odporności każdego dnia. I nie ma, że nie, każdego dnia trzeba choć troszku zjeść. Oczywiście nie wolno przesadzać, bo również może zaszkodzić. Dwa ząbki każdego dnia dla nas wystarczą a nawet i jeden by wystarczył dla osłonki. 












Latem wykopany, obcięty, wymyty, wysuszony, po pleciony część w wianki do posadzenia, część do zjedzenia, część  do rozdania... A sadzony w różnych zakątkach warzywniaka odstrasza nieproszonych gości... Sadzic go można koło lilii, normalnie na rabatach, zostawić nawet do zakwitnięcia bo ma piękne kwiaty, wyda nasionka, i można swoje w ten sposób wychodować. My sadzimy z ząbka, dopiero mam przyszykowane miejsce pod taki czosnek, więc sadzenie lada dzień... Zwłaszcza teraz gdy u nas deszcze. Nie sadze go za wcześnie, bo ten nie boi się mrozu.... Czosnek, czyli nasz nr. 1 w warzywniaku, najważniejszy... I cebula, i szczypiorek, i szczypiorek czosnkowy... I zioła... Najważniejsze. Reszty mogłoby nie być hihi... No tak a ogórki, marchewka, no pewnie, że tak... Dzieci uwielbiają taką marcheweczke... Całe lato, wyjście i już buszowali po warzywniaku, wyszukiwali marchewki, wymyli i zajadali.

Warzywniak planuje tak, żeby dzieci się radowały, korzystały od wcześniej wiosny do zimy nawet... Na okrągło. Tym bardziej, że borówki amerykańskie, maliny, żurawinę mamy właśnie w warzywniaku... Kiedyś posadzone właśnie tam przed dzikimi zwierzętami, dzisiaj zamykamy bramke przed Bąblem... Ten to wszystko zajada, lubi każde owoce. Jakie tylko dojrzewały w sadzie, ten już pierwszy do konsumpcji agrestu, porzeczki czy nawet mirabelki. Także dzieci i my mamy już zajadać od wcześniej wiosny.... Rzodkiewka i szczypior pierwszy.... Za chwilę rusza groszek... I tak leci następna partia owoców i warzyw a ostatnie maliny... 





Lubię tę zieleń...


Jedna stonka.... 








Koper włoski













I jeszcze lepiej jak chodzisz każdego dnia, pilnujesz, pielisz, podlewasz, doglądasz i w nagrodę otrzymujesz piękne plony. Na zdjęciach niestety nie wszystkie... Nie wiem czy blogerr pozwoli na taką ilość zdjęć. Upsss. 


























Dzisiaj aktualnie czekam na pierwsze rodzynki..... Wielka donica z rodzynkowymi krzaczkami stoi sobie w domu i owoce dojrzewają w takich lampionach jakby odrobinę wyglądają jak chińskie lampiony. 

A gdy zbiory cieszą to musiał być kwiat... Uwielbiam słoneczniki, przeróżne wysokości i kolory... Od białego po czarne... Uwielbiam... Zdobią nie ogród a warzywniak właśnie, bo właśnie słoneczniki to żarłoki, tak mnie się wydaje, mają ogromne korzenie, ciężko się je później wyrywa, a siane na rabatach trochę szkód by narobiły przy wyrywaniu... Rosną na rabatach tylko te samosiejki a w warzywniaku to już ją prowadzę...rok rocznie lubię siać słoneczki te jadalne, w następnym roku już nie sieje, zbyt dużo ich się samych sieje... Jednak lubię taką ścianę słoneczników, która zakrywa widok dla gapiów, hihi, znaczy ktoś podjeżdża autem i nie widzi co dzieje się w warzywniaku... Tawuły, pecherznice, trzmielina jeszcze nie są takie ogromne by zasłonić widoki... Ot że tak powiem... A czy słoneczniki żarłoki??? Zdania są podzielone. 

No to czas na kwiaty








































💥W warzywniaku rozsiewają się nawet szarłaty, największy okaz miał ponad 2 metry... Te cuda na szczęście nie są tak inwazyjne jak dziewanna, ot ta nawet rośnie i kwitnie i rozsiewa się w warzywniaku... Tej niestety za bardzo nie pozwalam.... 

Myślę że mimo iż ogórków w tym roku mieliśmy bardzo mało sezon warzywny i owocowy uważam za bardzo udany. Mimo iż upały dały ostro popalić warzywniak dał radę, ściółka z trawy, siana, mocno ograniczała parowanie wody a warzywniak podlewany był rzadko, częściej właśnie w upały.... Warto ściółkować, naprawdę, bo ogranicza to nawet chwasty a jak ściółka to nie trzeba biegać z haczką... Biegałam pewnie, że tak, bo niektóre poletka wymagały cotygodniowego spulchniania ziemi. 

To by było na dzisiaj tyle. A jak tam Twój sezon warzywny i owocowy??? Podziel się w komentarzu.... 

A tymczasem zapraszam na bloga Iwonki.. Iwonka również jest zakręcona ogrodowo i dlatego postanowiła założyć bloga i dzielić się swoją ogrodniczą pasją z Tobą, z nami. Przywitajmy ją ciepło ☺️🌞

Blog Iwonki

 

💥A tymczasem przesyłam jesienne pozdrowienia znad Bukówki 💓 i do usłyszenia. 🙋‍♀️